Doskonałe reformy programowe w oświacie

Mamy nowy rok szkolny, a wraz z nim zmiany w systemie edukacyjnym. Wszyscy doskonale wiedzą jaki bałagan przynoszą ze sobą kolejne nowinki wypływające z Ministerstwa Edukacji Narodowej, czy zatem rzeczywiście są konieczne?

Jeszcze w latach 80-tych podręczniki nie zmieniały się niemal wcale. Wiele z nich było po prostu co kilka lat wznawianych i delikatnie poprawianych bądź uzupełnianych. Na rynku panował praktycznie monopol, bo niemal wszystkie szkoły korzystały z jednakowych podręczników. Dzięki temu z jednej książki korzystały dzieci przez kilka lat, najczęściej do momentu, gdy się całkowicie rozpadła. To jednak stare dzieje. Dzisiaj sprawy wyglądają zupełnie inaczej. Pytanie tylko, czy i dla kogo lepiej.

Przede wszystkim kolejne reformy mające na celu zmianę programu nauczania, jak można się zorientować, zamiast pożytku przyniosły sporo problemów. Dziś porównując wiedzę uczniów z lat 80 i 90 można zauważyć znaczną różnicę. Szkoda tylko, że absolwenci z lat późniejszych wiedzą coraz mniej i umieją coraz mniej. Dzięki wprowadzeniu nowoczesnej formy nauczania wielu z dzisiejszych gimnazjalistów, a nawet licealistów nie rozumie tego co czyta. O umiejętności pisania nawet nie wspominając. Poziom nauki języka ojczystego jest karygodny, ale przecież mówić umie każdy, a ortografię i gramatykę poprawi edytor tekstów. Nie ma się zatem o co martwić.

Kilka lat temu nowa reforma wprowadziła na egzamin maturalny obowiązkową matematykę. Byłoby wszystko dobrze, bo każdy powinien umieć liczyć, ale… No właśnie, ale wielu uczniów nie wie nawet jak mnożyć ułamki. Bez kalkulatora i arkusza kalkulacyjnego się nie obędzie.

Tego typu problemy dotyczą każdego przedmiotu. Młodzi ludzie wiedzą coraz mniej, bo uważają, że nie jest im to do niczego potrzebne. Ostatecznie w internecie znajdą odpowiedź na każde pytanie. Jedynymi wygranymi w tych wszystkich reformach programowych są wydawcy podręczników. Dziś nie ważne jakiej jakości jest książka, byle była kolorowa i wystarczyła „tylko” na rok. Dzięki temu popyt rośnie. Ceny mogą być bardzo wysokie, bo nie ma rynku wtórnego. Super! Tylko tak dalej Państwo Ministrowie Edukacji!